środa, 24 lutego 2016

sayonara, kore-de owari.

Tekst napisany lat temu... 7? 8? W każdym razie byłam na początku gimnazjum i przeżywałam początki zafascynowania yaoi i muzyką japońską. No i popełniło się. Shot nie został zmieniony nawet o kropkę od tamtego czasu. Za betę i przedostatnie zdanie dziękuję mojej polonistce. Enjoy!


sayonara, kore-de owari.

Spoglądam w bok i delikatnie się uśmiecham. Megumi kręci się między kuchnią a synkiem, który od kilku dni uparcie ćwiczy alfabet. Uśmiecha się do mnie, gdy tylko napotyka moje spojrzenie i znika w kuchni, kończąc kolację. Mój mały Aki przygryza drobne malinowe usteczka, które odziedziczył po matce. Widzę jak jego twarz wyraża powagę i skupienie, co u sześcioletniego dziecka wygląda po prostu uroczo. Oboje, Aki i Megumi, myślą, że piszę kolejną piosenkę. Siedzę w krwistoczerwonym fotelu, od czasu do czasu spoglądając na tlące się kawałki drewna w sporym kominku z czerwonej cegły. Właściwie te zapiski są trochę jak piosenki - i to, i to mówi o tym, co czuję głęboko w środku, tam, gdzie nikt poza mną nie ma dostępu. Ściskam brązowy notatnik i zastanawiam się nad życiem.

A co Ty teraz robisz?

Nie sądziłem, że tak mnie zaboli Twoje odejście. Znamy się od ponad trzydziestu lat, gramy od dwudziestu pięciu. Myślałem, że znamy się doskonale, wiemy o sobie wszystko, nie mamy przed sobą tajemnic. Wszyscy podziwiali naszą przyjaźń, pełną dziecięcej ufności. Dlaczego więc musiałem tak się zawieść? Dlaczego zostałem sam? Wiem, są inni przyjaciele, żona i syn, fani... Ale to Twoje odejście spowodowało ogromny, niewytłumaczalny ból. Nie widziałem Cię od czterech lat. Nie odzywasz się, nie wiem czy jeszcze żyjesz?

Powiedz mi, dlaczego?

Pamiętasz nasze spotkanie przed moim ślubem z Megumi? Nie chciała mnie puścić, bała się, że upiję się na dwadzieścia cztery godziny przed ślubem, ale wystarczył jeden pocałunek, by ją uspokoić. Byliśmy w sobie zakochani. Czułem, że jest ona moją jedyną, prawdziwą miłością. I nie myliłem się, jesteśmy małżeństwem od czterech ciężkich dla mnie lat. Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy? Ze swoich czynów i ich konsekwencji?

Tego dnia pewnie nie, ale to, co się stało na pewno przyczyniło się do twojej ucieczki.
Ucieczki ode mnie.

Pamiętam ten dzień doskonale, jakbyś odmienił moje życie zaledwie wczoraj. Spotkaliśmy się późnym wieczorem, w parku. Stałeś na drewnianym, może czterometrowym mostku, nad zamarzniętą rzeczką. Była pełnia, gwieździstego nieba nie zakrywała ani jedna chmurka. Na wstępie ochrzaniłem Cię za Twoje ubranie. Wiatr potęgował mróz, a Ty miałeś na sobie rozpiętą, skórzaną kurtkę i luźno zawiązany na szyi szalik. Śmiałem się, że nie możesz przeziębić się i nie przyjść na mój ślub. Uśmiechałeś się, gdy zapinałem Twoją kurtkę, zakładałem kaptur Twojej ulubionej bluzy na głowę, jednocześnie odgarniając kilka niesfornych blond kosmyków za ucho. Ciągle zmieniasz kolor włosów co miesiąc? Ostatnio miałeś jaśniutkie z różowymi kosmykami, które chętnie wiązałeś w drobny kucyk. Kończąc obwiązywanie Twojej szyi ciemnoczerwonym szalikiem, poczułem jak kładziesz swoje silne dłonie na moich biodrach. Zaskoczony spojrzałem w Twoje oczy ukryte za niebieskimi szkłami kontaktowymi. Nigdy ich nie lubiłem, od zawsze uwielbiałem patrzeć w brązowe, zawsze śmiejące się tęczówki. Tego dnia także świeciły radością, lecz bił z nich sztuczny, zimny blask.

Objąłeś mnie mocno w pasie, ja mimowolnie wtuliłem się w twoją klatkę piersiową, delikatnie zaciskając dłonie na twoich łopatkach. Natura nie obdarzyła mnie wzrostem, sięgałem Ci do ramienia. Gładziłeś delikatnie moje plecy. Po chwili wyszeptałeś mi do ucha kilka słów, życzyłeś mi szczęścia, zdrowia, porządnej nocy poślubnej. Chciałeś, żebym był szczęśliwy z Megumi, a mimo to wyczułem w Twoim głosie coś dziwnego, chyba smutek. I wtedy pierwszy i ostatni raz poczułem smak twoich warg. Zrobiłeś coś, co odwróciło całe moje życie do góry nogami. Ten krótki pocałunek spowodował u mnie jeszcze większe zdziwienie i… motylki w brzuchu. Nie pamiętałem tego uczucia, ostatnio coś takiego przydarzyło mi się, gdy pierwszy raz kochałem się z Megumi. Do tej pory pamiętam smak Twoich miękkich warg. Użyłeś malinowego błyszczyka, prawda? Teraz uśmiecham się lekko do siebie i dotykam palcami własnych warg. Wtedy nie doceniłem Twojego uczucia, tak w zasadzie nie rozumiałem go. Dlaczego? Tego nie wiem, chyba byłem zbyt zdziwiony i zdezorientowany. Do tego musiałem szybko zapomnieć o emocjach, jakie się w mnie rodziły. Czekał mnie ślub z ukochaną, ideałem mojego życia.

Musiałeś obudzić we mnie te wątpliwości?

Pamiętam jak kilka słonych łez spłynęło z Twoich oczu wprost na nasze złączone wargi. Miałeś przymknięte powieki, ja powstrzymywałem płacz. Nie myślałem wtedy o przyszłej żonie, o naszym dwuletnim synku. Zastanawiałem się nad tym, co teraz będzie. Będziemy razem? Zamieszkamy razem? Czy może już nigdy się nie spotkamy? Odrzucimy się i zapomnimy o sobie? Nigdy nie uzyskałem odpowiedzi na te niewypowiedziane pytania.

Odszedłeś. Zostawiłeś mnie samego w parku, z milionem pytań, z których najważniejsze brzmiało: dlaczego? Stałem tam jak debil, patrząc na Twoją oddalającą się sylwetkę. Co miałem zrobić? Pobiec za Tobą? Zapomnieć? Tyle pytań, zdecydowanie za dużo pytań. Wróciłem do domu. Megumi i Aki już spali. Megumi chyba zasnęła zła. Spojrzałem na zegarek. Było już po północy. To ten pocałunek tak długo trwał? Czy aż tyle zajęło mi wałęsanie się po mieście? Wziąłem szybki prysznic w nadziei, że problemy znikną razem z wodą spływającą po moim ciele.

I wiesz co? Chyba się udało, bo do tej pory nie rozmyślałem o tym wydarzeniu. Megumi i Aki skutecznie mi to uniemożliwili. Oczywiście, myślałem nad Twoim odejściem, ale dopiero teraz, gdy uporządkowałem swoje sprawy, mogę całkowicie zająć się Tobą, Twoimi czynami, osobowością, uczuciami. Może uda mi się odpowiedzieć na pytania sprzed lat.

Wiem, że byłeś mną zafascynowany. Często mówiłeś mi, że mnie podziwiasz. Codziennie słyszałem jakieś komplementy. Nigdy nie byłem sam, od podstawówki mi towarzyszyłeś. Żyłeś w moim cieniu, ale nie widziałem byś był zazdrosny o popularność, jaką się cieszyłem. Czułem się trochę niezręcznie widząc jak odchodzisz, kiedy ja zajmowałem się „przyjaciółmi”. Właściwie, to tylko Ty byłeś mi bliski. Byłeś jedyną osobą, której ufałem. Powiedz, długo ukrywałeś swoją miłość do mnie? Może dawałeś jakieś znaki?

Sakura, gdzie jesteś?

Tęsknię. W głębi serca bardzo za Tobą tęsknię. Czuję, że potrzebuję ciepłego słowa, Twojego dotyku. Tak. Rozpaczliwie pragnę, żebyś mnie dotykał. Chcę znowu czuć Twój słodki zapach, zasmakować Twoich wilgotnych i miękkich ust. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że mam rodzinę. Jest ona dla mnie bardzo ważna, ale wiem, że siebie nie oszukam, bo to Ciebie pragnę. Twoje nagłe zniknięcie pozwoliło mi docenić, jak ważną osobą w moim życiu byłeś. Dlaczego musiałem cię stracić, by zrozumieć tą chorą sytuację? To boli, bardzo boli. Straciłem przyjaciela, ale… czy Ty na pewno byłeś moim przyjacielem? Dopiero teraz dostrzegam, że nie. Byłeś mi o wiele bliższy, lecz nie potrafiłem tego nazwać, zobaczyć, pojąć. Nawet nie zauważyłem, kiedy to nieznane uczucie wdarło się do mojej duszy. Nie ujawniało się przez wiele lat, niczym złośliwa i nieuleczalna choroba, zabijająca ciało powoli i w ukryciu. Przez trzydzieści lat nie zdawałem sobie sprawy z naszych uczuć. Trzydzieści lat to szmat czasu, a jest już za późno na jakiekolwiek wyznania. Jeśli wrócisz… co zrobimy? Nie zostawię dla Ciebie Megumi i Akiego. Kocham ich, ale też pragnę mieć Ciebie przy sobie, przebywać z Tobą, rozkoszować się wspólnie spędzonymi chwilami, mieć świadomość, że za mną tęsknisz, myślisz, marzysz o mnie, żeby mnie dotknąć, poczuć.

Cholera, dlaczego rozkochałeś mnie w sobie? 
Czy naprawdę nie wiedziałeś, że człowiek powinien być odpowiedzialny za swoje uczucie, ale nie tylko za te, które ma dla innych, ale również za te, jakie w innych budzi?

Sakura, draniu, kocham cię.
Bardzo cię kocham.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz